Na starcie maratonu nie daj się emocjom

Adrenalina sięga zenitu, stoisz w tłumie biegaczy, za chwilę starter da znak, by zacząć bieg, a Ty…ulegasz emocjom i biegniesz za szybko. Jak nie dać się ponieść? 

Zadajesz pytanie, dotyczące tematu, który spędza sen z powiek wielu zawodnikom i pracującym z nimi psychologom. To pytanie o tak zwaną „gotowość startową”, czy „poziom mobilizacji startowej”. To nic innego jak poziom pobudzenia emocjonalnego zawodnika na starcie.

Start jest optymalnym pobudzeniem i sama sytuacja startowa sprawia, że od początku biegniemy maksymalnie efektywnie, niestety czasem start mobilizuje nas zbyt mocno. Pojawia się zbyt silny stres, on powoduje wydzielenie adrenaliny i … ruszamy na zbyt wysokich obrotach. Mało tego, adrenalina zwiększa nasze możliwości, więc na początku nie czujemy zmęczenia. Jednak z biegiem nasze pobudzenie ustępuje i zaczynamy opadać z sił. Ta sytuacja jest dość powszechna i dotyczy ona nie tylko sportowców.

Co w takiej sytuacji robić? Po pierwsze zacznij od dynamicznej rozgrzewki – po swobodnym rozbieganiu i rozgrzaniu mięśni i stawów zapewnij sobie kilka minut bardzo dynamicznych ćwiczeń – szybkie skłony, skręty tułowia, czy wymachy ramion (moje ulubione to „symulowanie ciosów bokserskich”) sprawią, że „zmęczysz swojego przyspieszacza”. Po drugie należy też pamiętać skąd się bierze ten „słomiany zapał startowy” – ta cecha jest charakterystyczna dla osób skoncentrowanych na zadaniu, lubiących zwyciężać. A bieg uliczny w naturalny sposób podkręca potrzebę zwyciężania. W końcu chodzi o to, aby wyprzedzić kolejnych biegaczy. Więc dbaj o to, aby stawać w odpowiednim sektorze – najlepiej startuj z samego końca – bo w biegach jest zachowana hierarchia prędkości – jako pierwsi startują najszybsi, często zawodowi biegacze i im dalej do końca strefy startowej tym średnie tempo spada. Tym samym jeśli wystartujesz z samego końca to od samego początku biegu będziesz mógł zwyciężać – czyli wyprzedać innych. A jednocześnie, aby to osiągnąć będziesz biegł wolniej niż w grupie szybszych od siebie. Oczywiście nie musisz rywalizować z innymi.

Możesz też zacząć rywalizować z samym sobą – postawić sobie swoje małe cele, które podczas biegu będziesz chciał osiągnąć. Na przykład zamiast się ścigać z innymi zawodnikami zacznij „biegać do celu” – czyli postaw sobie cel pod tytułem „trafić w punkt czasowy” – załóżmy, że takim celem jest przebiec kilometr w czasie 5 minut. Jeśli pobiegniesz go 4’55″ – przegrałeś. Jeśli pobiegniesz 5’03″ – przegrałeś. Jeśli przebiegniesz 5’00″ – jesteś mistrzem. To doskonała zabawa, bo uczy kontroli nad ciałem oraz jest łatwo mierzalna. A co ważniejsze – zaczynasz rywalizować od początku ze sobą, czyli zwiększasz szanse na to, że nie dasz się porwać próbie rywalizacji z innymi.